niedziela, 26 sierpnia 2012

strach ma konserwatywne odchylenie

ResearchBlogging.orgPsychologowie i psychologiczni beletryści od dłuższego czasu przeczuwali związek pomiędzy odczuwaniem zagrożenia a skłonnością do ulegania urokowi silnych jednostek, wodzów, prezentujących jasne i proste zasady, w których rzeczy są albo czarne albo białe. Nicola Machiavelli zasugerował swego czasu, że dla władcy lepiej jest być przedmiotem strachu niż uwielbienia. Wiele stuleci później, Erich Fromm napisał o "ucieczce od wolności", w bezpieczeństwo jakie dać może autorytaryzm. Podobne wątki znaleźć można w intelektualnej spuściźnie Theodora Adorno, sugerującego istnienie "osobowości autorytarnej", konstrukcji psychicznej szczególnie skłonnej do gloryfikacji silnej władzy i przyzwalającej na niedemokratyczne metody.

Jak się pewnie domyślacie, piszę o tym wszystkim dlatego, że jakieś niedawne badania sugerują, że coś może być na rzeczy. Rzeczywiście. Od dawien dawna znaleźć można jednak wiele dowodów wskazujących na to, że poczucie zagrożenia związane jest ze skłonnością do przejawiania poglądów określanych zbiorczo jako konserwatywne.

Zauważono na przykład, że w okresach społecznego niepokoju (wysokiego bezrobocia, szalejącej przestępczości, konfliktów zbrojonych), ludzie uzyskują wyższe wyniki na skalach mierzących akceptację dla autorytaryzmu. I od innej strony, ludzie o wysokich wynikach silnie reagowali na niosące zagrożenie słowa i inne bodźce. Pewnym ponurym okresem urodzaju na tego typu doniesienia był okres po 11.09.2011 (i po późniejszych zamachach w Madrycie), kiedy to przebadano setki osób w wielu różnych badaniach, wyraźnie wskazujących na to, że rośnie społeczna akceptacja dla ograniczania wolności obywatelskich w imię walki z zagrożeniem. Zauważono wtedy również, że poparcie dla George'a Busha rosło wraz z poziomem zagrożenia terrorystycznego. Przebadane pod kątem poglądów osoby dotknięte zamachami bezpośrednio również deklarowały zmiany w kierunku spektrum autorytarnego, niezależnie od wcześniejszych decyzji wyborczych. Zauważono wreszcie, że ludzie postrzegający świat jako miejsce niebezpieczne uzyskują wyższe wyniki w pomiarach skłonności do popierania postaw autorytarnych. Udało się wykazać istnienie tego związku przy pomocy różnych paradygmatów badawczych, co pozwala przypuszczać, że z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z realnie istniejącą zależnością (sprawdzić, czy nie D. Stapel).

Jednym z badaczy, który wyprodukował już kilka prac w tej dziedzinie jest John Jost. *Pisałem już kiedyś o przeprowadzonej przez niego metaanalizie, w której badacz dokonał podsumowania poszukiwań czynników korelujących z konserwatywnymi poglądami politycznymi. Wyszło mu między innymi, że dużą rolę odgrywa w tym wypadku potrzeba radzenia sobie z niepewnością i poczuciem zagrożenia (jest tam taki śliczny diagram, zobaczcie go koniecznie). Od tego czasu zależność między awersją do niejednoznaczności, potrzebą wyraźnej struktury i niechęcią do nowości a politycznym konserwatyzmem została jeszcze bardziej ugruntowana empirycznie. Na marginesie, powtarzające się w pewnych dziedzinach nazwiska badaczy sprawiają, że zaczynam się z nimi zżywać. Niemal z wypiekami na twarzy śledzę losy moich ulubionych bohaterów, niczym serialowych postaci, wyczekując kolejnych publikacji. Pewną rynkową niszą wydaje się być segment pasjonatów nauki, być może chętnych do powieszenia plakatu z ulubionymi badaczami czy postawienia na biurku figurki (ja bym postawił). Ja z badaczy lubię jeszcze szczególnie Nettle'a, Berringa i Schallera, a Wy?

Przyglądając się funkcjonowaniu liberałów, zauważono z kolei, że lepiej radzą sobie w zadaniach wymagających poznawczej elastyczności, przełamywania reakcji odruchowych czy radzenia sobie ze sprzecznościami. Można znaleźć badania pokazujące, że duża tolerancja na niejednoznaczność idzie w parze z liberalnymi poglądami politycznymi. Wydaje się tym samym, że osoby o konserwatywnych poglądach mogą preferować znane rozwiązania, dlatego, że są im znane, a tym samym - nie są zagrażające. Zmiany status quo napawają ich niepokojem, osoby te są więc niechętne dużym zmianom o charakterze społecznym. Bo kiedyś (np. za komuny) było lepiej, wiadomo także, że nie ma już takich ludzi jak kiedyś.

Nie od dziś wiadomo również, że poczucie zagrożenia i emocje, które wywołuje - strach i lęk - w znacznym stopniu odbijają się na naszym zachowaniu, ale także na funkcjonowaniu poznawczym. W takich sytuacjach ludzie miewają trudności z podejmowaniem decyzji a ich uwaga skupia się na źródle zagrożenia. Powracające myśli o nim ograniczają liczbę zasobów poznawczych jakimi dysponujemy w danej sytuacji. Badani postraszeni porażeniem elektrycznym w wypadku błędnej odpowiedzi stają mniej uważni i systematyczni, co skutkuje gorszymi wynikami. Podobnie wpływają na nas dystraktory. W hałasie, pod presją czasu i będąc zmęczonymi w mniejszym stopniu skłonni jesteśmy zagłębiać się w temat w poszukiwaniu niuansów i wytężać nasz intelekt (z czego płynie ważna lekcja, by nigdy nie podejmować ważnych decyzji odbierając poród). Wykazano także, że jedną z rzeczy, które doskwierają ludziom odczuwającym strach jest odczucie braku kontroli nad sytuacją. Można więc przypuszczać,  iż bardziej będą skłonni, by - celem przywrócenia światu uporządkowania - uciec się do mniej wyrafinowanych sposobów postrzegania świata. Pewną formą redukowania niepokoju związanego z niejednoznacznością jest np. uciekanie się do hierarchicznej struktury. Tworzy ona uporządkowaną sytuację w której w razie potrzeby można uciec się do autorytetu, zdając się na jego rozeznanie. Kiedy myśli za nas silna ręka (lub raczej głowa), której możemy zaufać, w znakomity sposób redukuje to poczucie niepewności. Zwłaszcza, gdy jasnym staje się, kto jest dobry, a kto zły. Angielski termin określający to, co dzieje się z funkcjonowaniem poznawczym człowieka w takim stanie - motivated closed-mindedeness - trudno jest przełożyć na język polski, nie podejmę się więc tego, zostawiając go w oryginale.

Żeby dorzucić swój kamyczek do ogródka badań na temat, Jost i Thórisdóttir przeprowadzili kilka eksperymentów, w ramach których przetestowali hipotezę o wpływie czynników sytuacyjnych (poczucia zagrożenia) na pojawienie się u badanych tendencji do motivated closed-mindedness. W badaniu wzięli udział oczywiście studenci (N = 48; 28♀, 20♂). Poproszono ich o przypominanie sobie trzech (warunek łagodnego zagrożenia) i dwunastu (duże zagrożenie) sytuacji ze swojego życia, kiedy czuli się przerażeni. Warto zauważyć, że ze względów etycznych, w psychologii tak naprawdę nie straszy się badanych. Uczestnicy badania wypełnili także kwestionariusze mierzące potrzebę domknięcia poznawczego (wyjaśnienia sytuacji dwuznacznej) i inne komponenty motivated closed-mindedness. Nie pisałbym o tych wynikach, gdyby nie okazały się zgodne z hipotezami badaczy, związek był jednak niezbyt silny i na granicy istotności statystycznej. Badani postraszeni bardziej uzyskali wyższe wyniki, w większym stopniu postrzegali także świat jako miejsce niebezpieczne.

Kolejna grupa studentów New York University (N = 71; 52♀, 19♂) odpowiadała na pytania związane z odczuwanym zagrożeniem ze strony terrorystów. Ich odpowiedzi zignorowano, badanych przydzielono losowo do grup, które informowano, że uzyskały wyniki wysoki i niskie. Następnie poproszono ich o wypełnienie kwestionariuszy i zadeklarowanie własnych poglądów na skali liberalizm-konserwatyzm. Jak można się było domyśleć, grupa pierwsza powtórzyła wyniki z poprzedniego badania i okazała się bardziej konserwatywna. Kluczowym czynnikiem okazały się być wyniki na skali motivated closed-mindedness. Z badania tego płynie jednak jeszcze jeden istotny wniosek. Inne wyjaśnienia skłonności do deklarowania poglądów konserwatywnych w obliczu zagrożenia wskazują na radykalizowanie się wcześniej podzielanych poglądów (religijnych, politycznych), niezależnie od ich "bieguna". Jako, że studenci znani są z bycia raczej liberalnymi, w myśl tej teorii, powinni byli stać się liberalni jeszcze bardziej. Tak się jednak nie stało, co wskazuje na słuszność koncepcji motivated closed-mindedness (no cóż, nie uciekniemy od tego, że oznacza to celowo zamknięty umysł!).


Skoro o liberalnych studentach mowa. Badacze postanowili przebadać także osoby o poglądach odmiennych. Udali się w tym celu na zjazd Islandzkiej Partii Niepodległości, reprezentującej centroprawicę w tradycyjnym i nieadekwatnym podziale. Uzyskali tam zaskakująco dużą liczbę odpowiedzi (N = 481; 28%♀,  72% ♂). W zależności od grupy, badani czytali o zagrożeniu wobec a) systemu ekonomicznego Islandii, b) swojej partii, c) nich samych, d) nic nie czytali (Polacy stanowią doskonałą grupę grupę kontrolną w takiej sytuacji). Badacze nie omieszkali nadmienić, iż badanie odbyło się przed zapaścią gospodarczą w 2008 roku i zanim jeszcze jej zwiastuny stały się wyraźne. Wszystkie trzy postraszone grupy udzielały bardziej konserwatywnych odpowiedzi w pytaniach o kwestie społeczne i polityczne - badanych pytano m.in. o poparcie dla akcji afirmatywnych, prywatnej służby zdrowia, podatków progresywnych, przywilejów podatkowych dla przedsiębiorstw. Osoby te przejawiały też bardziej zamknięte umysły w porównaniu z grupą kontrolną.

Wnioski nasuwają się same, teraz jest jednak publikacja, do której można się odwołać.

Grafika:
CC-BY-NC-SAr2hox (Sam3)
CC-BY-NC-ND kalevkevad
CC-BY-NC RJ (Sam3)

Źródło:
Thórisdóttir, H., & Jost, J. (2011). Motivated Closed-Mindedness Mediates the Effect of Threat on Political Conservatism Political Psychology, 32 (5), 785-811 DOI: 10.1111/j.1467-9221.2011.00840.x

czwartek, 19 lipca 2012

zdrowe poglądy

ResearchBlogging.orgWrogie postawy wobec ludzi odmiennych od nas samych wciąż nie są rzadkością w dzisiejszym świecie. Uprzedzenia na tle orientacji seksualnej, narodowości, wyznania czy poglądów politycznych przejawia, lub nawet otwarcie zdradza, znaczna część społeczeństwa. Ze stygmatyzacją spotykają się ludzie upośledzeni fizycznie, starsi i chorzy. Wielu z nas, niekoniecznie świadomie, unika siadania obok tych osób. Niedawne sondaże, które przeprowadzono równolegle w wielu krajach Europy potwierdzają, że podobne postawy są obecne i dziś. Dla przykładu, 88% Polaków jest przeciwnych równouprawnieniu par tej samej płci, 40% z nich uważa, że pomiędzy różnymi grupami etnicznymi panuje naturalna hierarchia. Badania dotyczące ukrytych postaw pokazują, że większość ludzi może postrzegać osoby odmiennej rasy nieco negatywnie. Doświadczenie i wyniki badań psychologów społecznych potwierdzają, że niewiele trzeba, żebyśmy zaczęli postrzegać członków grupy w jakiś sposób opozycyjnej wobec naszej jako gorszych pod różnymi względami. Jak wytłumaczyć niemalże uniwersalną skłonność ludzi do ulegania uprzedzeniom wobec odmienności?

Przypuszczalnie jedną z ostatnich kwestii jakie skłonni bylibyśmy rozważyć w poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie byłaby obawa przed chorobami zakaźnymi. Wyniki wielu badań pokazują, że właśnie tam leżeć może przyczyna naszej obawy wobec odmienności. Z pomocą przychodzą dwie uzupełniające się koncepcje. Pierwsza z nich - behawioralny układ odpornościowy - to termin ukuty przez Marka Schallera, oznaczający psychologiczne mechanizmy profilaktyki. Druga znana jest jako socjofunkcjonalne rozumienie uprzedzeń. Opiera się ona na spostrzeżeniu, iż nie wszystkie uprzedzenia są takie same same, występujące pomiędzy nimi różnice mogą zaś pozwolić na lepsze zrozumienie problemu. Behawioralny układ odpornościowy jest postulowanym sposobem naszego mózgu na nakłanianie nas do takiego zachowania, które pozwala nam unikać zarażenia. Innymi słowy, jest to psychologiczna profilaktyka prozdrowotna. Wczesna prewencja, która w wielu wypadkach sprawia, że przeciwciała okazują się niepotrzebne, gdyż nie dochodzi do kontaktu ze źródłem zakażenia. Termin ten określa zestaw psychologicznych mechanizmów, które mają na celu wykrywanie potencjalnych źródeł patogenów (pasożytów, bakterii i wirusów) w otoczeniu i reagowanie na nie w sposób, który pozwala unikniąć z nimi kontaktu. Ma to daleko idące znaczenie w interakcjach międzyludzkich. Przypuszczalnie mechanizmy te leżą u podłoża uprzedzeń, wpływają na nasze życie seksualne; pośrednio mają także wpływ naszą politykę i różnice międzykulturowe

Po co nam uprzedzenia?

Perspektywa socjofunkcjonalna rozpatruje uprzedzenia jako postawy mające pewną specyficzną funkcję w społeczności. Poszczególne ich postacie, skutkujące minimalizowaniem kontaktu z członkami określonych grup, ograniczają również kontakt z potencjalnymi zagrożeniami dla danej społeczności, reprezentowanymi przez daną mniejszość. Analiza deklarowanych przez Amerykanów odczuć związanych z grupami mniejszościowymi pokazuje, że szczególną rolę odgrywają tam, na przykład, poczucie zagrożenia dla mienia i bezpieczeństwa (w wypadku Afroamerykanów) czy zdrowia i wartości moralnych (w wypadku gejów). Unikanie osób zakaźnie chorych wydaje się czymś logicznym i rozsądnym, jeśli tylko chcemy pozostać przy zdrowiu. Co miałoby jednak skłaniać niektórych z nas do unikania osób zdrowych? Powodem może być fakt, iż nie możemy zobaczyć źródła zagrożenia, jakim są zarazki. Przed wynalezieniem mikroskopu był one niedostępne ludzkim oczom i nikt nie brał ich istnienia na poważnie. Bardzo długo medycyna stała na przerażająco niskim poziomie, nie mając skutecznych środków zaradczych i wyjaśnień dla chorób nękających rodzaj ludzki. Tłumaczono je między innymi ingerencją demoniczną. Trudno było zrozumieć w czym tkwi przyczyna faktu, iż niektórzy z nas zapadają na choroby, a inni nie. Najlepszym przykładem błądzenia po omacku mającego swoje źródłu w braku rozumienia mechanizmów choroby jest całkowicie bezzasadna masowa eksterminacja kotów w czasie epidemii czarnej śmierci. Interwencja ta była nawet szkodliwa, jako, że koty polowały na szczury, będące siedliskiem pcheł, faktycznie roznoszących zarazki. Ponieważ nie widzimy zarazków, musimy polegać na intuicyjnych metodach ich unikania. Jako, że z punktu widzenia naszego przetrwania, lepiej jest wiele razy uniknąć fałszywego zagrożenia niż raz zignorować rzeczywiste, nasze systemy wczesnego ostrzegania przed zarazkami są nadmiernie czułe. Najskuteczniejszą wymyśloną przez ewolucję metodą jest unikanie możliwości zarażenia poprzez unikanie sytuacji potencjalnie chorobotwórczych. Nawet wtedy, kiedy przybiera do dość zabawne formy.

W ciągłym poszukiwaniu zagrożenia


Badania przeprowadzane w laboratoriach psychologów dostarczają zaskakujących przykładów działania tego mechanizmu. Jednym z największych rezerwuarów patogenów w środowisku są zwierzęce odchody. Efektem tego jest silna awersja do wszystkiego, co je przypomina. Tak silna, że obecna nawet w wypadku przedmiotów szczególnie lubianych. Wyniki amerykańskiego badania udowodniły, iż uczestnicy eksperymentu byli znacznie mniej skłonni do zjedzenia fudges, ciastek czekoladowo-orzechowych, kiedy kształtem przypominały one psie odchody. Inne doświadczenia pokazują, że ludzie mniej chętni są do picia napojów z naczyń, na które sami nakleili etykietkę „cyjanek”. Wiele wskazuje na to, że w także relacjach z innymi ludźmi, nasz mózg poszukuje śladów potencjalnej infekcji, pieczołowicie odnajdując przejawy odstępstwa od normy (w tym fizycznej), wywołujące w nas uczucie zaniepokojenia i odrazę. Choroby zakaźne nierzadko powodują widoczne zmiany w wyglądzie i budowie ciała. W konsekwencji, wydaje się prawdopodobnym, ze dysponujemy mechanizmami, które reagują na ich wystąpienie. Odbywa się to przez aktywowanie emocji odrazy i niepokoju, które prowokują zachowania mające na celu uniknięcie kontaktu z osobami przejawiającymi zmiany fizyczne. Podobnie jak w wypadku wielu innych ludzkich „systemów wczesnego ostrzegania”, jest on przeczulony, aktywując się w wypadku osób z widocznym piętnem fizycznym nawet wtedy, gdy faktycznego zagrożenia nie ma. Przykładem może być otyłość czy deformacje ciała. Badania pokazują, że osoby szczególnie obawiające się zarazków, reagują wyraźniej zaznaczoną awersją wobec osób otyłych, fizycznie niesprawnych i będących w podeszłym wieku. Uprzedzenia te objawiają się zwłaszcza wtedy, kiedy przypomnimy ludziom o potencjalnych zagrożeniach płynących ze strony drobnoustrojów. Pozwala to wysnuć przypuszczenie, iż właśnie świadomość obecności chorobotwórczych mikroorganizmów może być czynnikiem wyzwalającym poczucie zagrożenia.

Swoje chwalicie

To samo zdaje się dotyczyć członków odmiennych grup, na przykład narodowościowych czy etnicznych. Nie od dziś wiadomo, że mamy wyraźną tendencję do traktowania członków swojej grupy lepiej, aniżeli ludzi pozostających poza jej obrębem. Oceniamy ich jako bardziej podobnych do siebie, jednocześnie częściej posługując się przy tym stereotypowym myśleniem. Tendencja ta nazywana jest stronniczością międzygrupową. Podobne skłonności obserwuje się nawet w wypadku grup, które zostały utworzonych przypadkiem, na przykład przez rzut monetą. Sławetna demonstracja przeprowadzona przez Jane Elliot (przedstawiona w filmie „Niebieskoocy”) pokazała, że dzieci potrafią poddawać ostracyzmowi swoich kolegów z klasy na podstawie informacji, że kolor oczu ma związek z ich inteligencją. Uprzedzenia międzygrupowe szczególnie silne stają się w obecności zagrożenia zarażeniem, np. gdy badanym prezentuje się zdjęcia lub opisy zmian chorobowych na skórze. Badania nad występowaniem stronniczości międzygrupowej, jakich dokonuje się na kobietach ciężarnych, dostarczają szczególnie spektakularnych wyników. Wygląda na to, że zmiany w jej nasileniu silnie współgrają z przebiegiem ciąży, konkretnie zaś, z występowaniem porannych nudności, podobnie jak wspomniana skłonność, szczególnie częstymi w pierwszym trymestrze ciąży. W tym czasie następuje obniżenie aktywności układu odpornościowego kobiety. Efekt ten zmniejsza ryzyko zaatakowania przez własne przeciwciała potencjalnie obcego organizmu jej potomstwa, które rozwija się w łonie matki. Skutkiem jest między innymi większa wrażliwość kobiety na smaki i zapachy. Nieświadomie pomaga jej to w obronie przed toksycznymi substancjami obecnymi w niewielkich ilościach w pożywieniu. Na ogół nie wyrządzają one większych szkód w dorosłym organizmie (przypuszcza się, że może być to powodem, dla którego małe dzieci nie przepadają za jedzeniem brukselki). Dla delikatnego, dopiero rozwijającego się płodu, nawet niewielkie ich ilości mogłyby być jednak bardzo groźne. Kontakt kobiety z chorobotwórczymi mikroorganizmami byłby w tym okresie szczególnie niebezpieczny dla niej samej i dla jej potomstwa, rozsądnym jest więc unikanie wszelkich możliwych źródeł groźnych zarazków. Niewielki wzrost stronniczości międzygrupowej obserwuje się także w okolicach porodu. Jest to moment, kiedy kobieta szczególnie potrzebuje opieki swych bliskich.


Nieczyste myśli


Liczne badania pokazują, że świadomość obecności zarazków w otoczeniu wpływa na nasze postawy, poglądy i osądy moralne w jeszcze szerszy sposób, niż opisany do tej pory. Bodźce przypominające nam o zanieczyszczeniu sprawiają, że stajemy się bardziej konserwatywni. Czystość fizyczna odgrywa istotną rolę w nieświadomych procesach moralnego oceniania np. aktywności seksualnej. Badani udzielający odpowiedzi na pytania badaczy w pobliżu łazienki bardziej rygorystycznie oceniają praktyki seksualne potencjalnie skutkujące kontaktem z zarazkami. Wygląda również na to, że ludzie mieszkający w rejonach, gdzie ryzyko zarażenia się jest szczególnie duże, różnią się pod względem osobowości od mieszkańców rejonów gdzie występują warunki korzystniejsze dla zdrowia. W badaniach wykazują mniejszą otwartość na doświadczenie (jest to cecha osobowości wyznaczająca naszą skłonność do próbowania nowych rzeczy i eksperymentowania ze światem), niższą ekstrawersję (otwartość w kontaktach z innymi ludźmi i gotowość do poznawania nowych osób), jak również mniejsza otwartość seksualna. Społeczności zamieszkujące takie obszary są też nastawione bardziej kolektywistycznie i konformistycznie. Mają także większą skłonność do wywierania presji na swoich członków, gdy przekraczają oni obowiązujące normy. Tym samym wydaje się, że nasze poglądy stanowią pewną formę unikania zagrożeń dla naszego zdrowia.
Strach przed wszechobecnymi zarazkami ukształtował również nasze preferencje względem wyglądu partnerów seksualnych. Wiele badań koncentrujących się na poszukiwaniu źródła tego, co nazywamy pięknem fizycznym, wskazuje na symetryczność rysów twarzy i budowy ciała, jako jeden ze szczególnie istotnych czynników przy dokonywaniu oceny. Dlaczego miałaby ona być ważna akurat w wypadku urody? Okazuje się, że jest ona dość dobrym wskaźnikiem ogólnego stanu zdrowia organizmu. Bowiem odstępstwa od symetrii w budowie ciała mogą być rezultatem przebytych chorób, urazów i nieprawidłowości rozwojowych. Wygląda na to, że poszukiwanie zdrowego partnera, o silnym układzie odpornościowym, który odziedziczyć może nasze potomstwo, nakazuje nam poszukiwanie symetrii w jego fizyczności. Preferencja ta staje się silniejsza wobec obecności patogenów w otoczeniu, tak, jakbyśmy instynktownie szukali wtedy zdrowszych partnerów. Niektórzy badacze sugerują, że być może poszukujemy jej tak silnie, że przenosimy tę preferencję także na inne dziedziny życia, wyżej oceniając symetrię w projektowaniu budynków. Choć bywa nazywana estetyką głupców, symetria może mieć bardzo istotne znaczenie.

Lek na całe zło

Potencjalne biologiczne źródło uniwersalności ksenofobicznych uprzedzeń wydaje się skazywać nas na powtarzanie historii pełnej przemocy wobec Innego, czystek etnicznych i prześladowań mniejszości. Paradoksalnie jednak, w oparciu o wiedzę o mechanizmach, które za nimi stoją, możemy zyskać bardzo silne lekarstwo w walce z uprzedzeniami, w dodatku o uniwersalnym zasięgu. Możliwe, że nawet szczepionkę. Opublikowane w listopadzie ubiegłego roku wyniki badań uzyskane przez naukowców z Kanady i Stanów Zjednoczonych pozwalają przypuszczać, że oddziaływanie bezpośrednio na prawdopodobne źródło owych uprzedzeń - strach przed zarażeniem - może redukować lęk przed obcymi. Poprzez serię eksperymentów wykazali oni, że szczepienie przeciwko chorobom zakaźnym i przypominanie im o tym, że są chronieni przed drobnoustrojami redukuje ujawniane przez nich uprzedzenia. Programy profilaktyczne, które dotyczą chorób zakaźnych zyskują jeszcze większe znaczenie. Pomagają nam budować świat wolny od przejawów szowinizmu i nietolerancji.

Grafika:

CC-BYorangeacid
CC-BY-NC matt the monkey
CC-BY-NC-ND Wahj
CC-BY-NC premasagar
CC-BY-NC-SArachelbinx

Literatura:
Fincher CL, Thornhill R, Murray DR, & Schaller M (2008). Pathogen prevalence predicts human cross-cultural variability in individualism/collectivism. Proceedings. Biological sciences / The Royal Society, 275 (1640), 1279-85 PMID: 18302996
Park, J. H., Faulkner, J., & Schaller, M. (2003). Evolved disease-avoidance processes and contemporary anti-social behavior: Prejudicial attitudes and avoidance of people with physical disabilities. Journal of Nonverbal Behavior, 27(2), 65-87. Springer. Dostęp z http://www.springerlink.com/index/L147K15H81282134.pdf
Duncan, L., & Schaller, M. (2009). Prejudicial Attitudes Toward Older Adults May Be Exaggerated When People Feel Vulnerable to Infectious Disease: Evidence and Implications Analyses of Social Issues and Public Policy, 9 (1), 97-115 DOI: 10.1111/j.1530-2415.2009.01188.x
Young, S., Sacco, D., & Hugenberg, K. (2011). Vulnerability to disease is associated with a domain-specific preference for symmetrical faces relative to symmetrical non-face stimuli European Journal of Social Psychology, 41 (5), 558-563 DOI: 10.1002/ejsp.800
Faulkner, J., Schaller, M., Park, J., & Duncan, L. (2004). Evolved Disease-Avoidance Mechanisms and Contemporary Xenophobic Attitudes Group Processes & Intergroup Relations, 7 (4), 333-353 DOI: 10.1177/1368430204046142
Helzer, E., & Pizarro, D. (2011). Dirty Liberals!: Reminders of Physical Cleanliness Influence Moral and Political Attitudes Psychological Science, 22 (4), 517-522 DOI: 10.1177/0956797611402514
Little AC, DeBruine LM, & Jones BC (2011). Exposure to visual cues of pathogen contagion changes preferences for masculinity and symmetry in opposite-sex faces. Proceedings. Biological sciences / The Royal Society, 278 (1714), 2032-9 PMID: 21123269
Murray DR, Trudeau R, & Schaller M (2011). On the origins of cultural differences in conformity: four tests of the pathogen prevalence hypothesis. Personality & social psychology bulletin, 37 (3), 318-29 PMID: 21307175
Navarrete, C., Fessler, D., & Eng, S. (2007). Elevated ethnocentrism in the first trimester of pregnancy Evolution and Human Behavior, 28 (1), 60-65 DOI: 10.1016/j.evolhumbehav.2006.06.002
Rozin, P., Millman, L., & Nemeroff, C. (1986). Operation of the laws of sympathetic magic in disgust and other domains. Journal of Personality and Social Psychology, 50 (4), 703-712 DOI: 10.1037//0022-3514.50.4.703
Schaller, M., & Park, J. (2011). The Behavioral Immune System (and Why It Matters) Current Directions in Psychological Science, 20 (2), 99-103 DOI: 10.1177/0963721411402596

piątek, 13 lipca 2012

Nasza wewnętrzna bioróżnorodność

Artykuł ukazał się pierwotnie w "Miesięczniku Dzikie Życie" 3(213)/2012.

Myśląc o funkcjonowaniu naszego ciała, myślimy o skomplikowanym mechanizmie działającym wewnątrz pewnej formy życia. Tymczasem, prawda widziana z punktu widzenia biologii jest znacznie ciekawsza. Człowiek nie jest wyraźnie oddzielony od reszty świata, stanowi również twór raczej chaotyczny. Jako rezultat milionów lat podążania krętymi ścieżkami ewolucji jest doraźnym rozwiązaniem służącym replikacji genów, pomysłodawców idei człowieka. Świadczą o tym liczne atawizmy i prowizoryczne rozwiązania konstrukcyjne w naszym ciele. Spojrzenie na ciało człowieka z tej najniższej perspektywy pozwala na zupełnie nowy poziom rozumienia mechanizmów jego funkcjonowania i zależności pomiędzy tym konkretnym fragmentem świata, który uważamy za domenę naszego„Ja” a resztą środowiska. Granica jest bowiem zaskakująco płynna. Co więcej, towarzyszące nam każdego dnia organizmy w wyraźny sposób wpływają na nasze zachowania, a nawet – być może na kształt naszych myśli.

Gdzie się kończy i zaczyna człowiek?

Człowiek nie stanowi jednolitego tworu. Rzut oka na ludzki genom pozwala dopatrzeć się w nim fragmentów kodu genetycznego pochodzących prawdopodobnie od wirusów, które z biegiem czasu utraciły swoją naturę, niejako wplatając się w kod genetyczny człowieka. Niewielkie fragmenty kodu genetycznego żyją zaś swoim własnym życiem, nie pełniąc większej funkcji, jedynie się replikując. Ponieważ mitochondria w komórkach zwierząt i chloroplasty w komórkach roślinnych przed milionami lat stanowiły prawdopodobnie odrębne jednokomórkowe organizmy, które połączyły się z innymi, dając początek komórce, nasze ciało jest rezultatem symbiozy różnych organizmów. We współczesnej biologii powszechne jest rozumienie ewolucji z punktu widzenia genów (powodujących w środowisku określone efekty, nazywane przez nas organizmami), podlegających doborowi naturalnemu, pod kątem skuteczności ich funkcjonowania w środowisku. Patrząc z tej perspektywy, ciało ludzkie opisać można jako kolonię komórek, czyli kolonii symbiotycznych organizmów, powstałą z inicjatywy współpracujących ze sobą genów, które w drodze ewolucji nauczyły się (oczywiście metaforycznie, uczenie to odbywało się bowiem na podobnej zasadzie jak przesiewanie piasku przez sito) tworzyć dla siebie taki a nie inny wehikuł podróżujący przez czas i przestrzeń.

Co najciekawsze jednak - to, co nazywamy ciałem człowieka, jest środkiem realizacji interesów wielu genów, należących do różnych gatunków. Warto poświęcić chwilę na uściślenie tych pojęć. Gatunek jest bowiem dość powszechnie rozumiany przez biologów jako grupę osobników mogących się ze sobą krzyżować. Tym niemniej, z punktu widzenia ewolucji trudno jest niekiedy stawiać wyraźne granice pomiędzy gatunkami, wystarczy przywołać choćby różne gatunki należące do rodziny ludzkiej – Neandertalczyków, niedawno odkrytych Denisowańczyków* i Homo sapiens sapiens, które, jak wskazują badania genetyczne, krzyżowały się między sobą. Kilka procent nas wciąż ma w sobie ich geny, prawdopodobnie przyczyniło się to do polepszenia funkcjonowania naszych układów odpornościowych, dzięki nabyciu nowych przeciwciał. Znacznie lepszym opisem rzeczywistości życia na Ziemi jest „rzeka genów” (metafora użyta przez Richarda Dawkinsa), nieprzerwana nić łącząca pierwsze żywe komórki z ich żyjącymi współcześnie potomkami, ciągły przepływ genów pomiędzy różnymi tymczasowymi nośnikami (organizmami). Patrząc w ten sposób na różnorodność zamieszkujących Ziemię organizmów, znacznie łatwiej docenić ich wzajemne pokrewieństwo.

Jednym z takich zbiorowisk genów zainteresowanych skupiskiem materii organicznej znanej jako ciało ludzkie jest oczywiście Homo sapiens sapiens. Najbardziej oczywistym przykładem jego towarzyszy jest ludzka flora fizjologiczna. Wchodzące w jej skład bakterie, grzyby i archeony zamieszkują całą niemal powierzchnię skóry, wnętrze jamy ustnej i układu oddechowego czy kręte zaułki naszego przewodu pokarmowego, a nawet powierzchnię spojówek. W większości wypadków, wchodzące w jej skład organizmy są wobec nas obojętne lub nieszkodliwe. Jednakże, w stanach osłabionej odporności lub na skutek zaniedbań w dziedzinie higieny, delikatna równowaga populacyjna zostaje niekiedy zaburzona - mówimy wtedy o infekcji oportunistycznej.

Najbardziej zaskakującym faktem dotyczącym tych mikroskopijnych towarzyszy jest ich liczebność względem naszych własnych komórek. Różne zakamarki ludzkiego ciała zamieszkują bowiem rzesze organizmów przekładających się na dziesięciokrotnie więcej komórek niż tych wchodzących w skład ludzkiego ciała. W wypadku dorosłego mężczyzny, może to oznaczać nawet dwa kilogramy z wagi ciała! Ponieważ zdarza się, iż odgrywają one istotne funkcje w funkcjonowaniu naszego organizmu, czy nie powinniśmy co najmniej zacząć się do nich przyznawać i przestać traktować je jak obce? Towarzyszą nam one bowiem od samego początku pobytu na świecie, kolonizację nowego człowieka rozpoczynając w momencie narodzin. Niedawne badania pokazują nawet, iż pośród ludzkiej populacji wyróżnić można trzy podstawowe enterotypy, powtarzające się kombinacje mikrobów. Zważywszy na zależność stanu naszego zdrowia od stanu populacji naszych mikroskopijnych towarzyszy, odkrycie to może okazać się istotne dla rozwoju medycyny.

Podszepty wewnętrznej różnorodności

Wpływ owych pożytecznych mieszkańców naszego układu trawiennego nie ogranicza się wyłącznie do wspomagania trawienia węglowodanów czy wytwarzania niektórych witamin. Niedawne badania wyraźnie wskazują na to, iż bakterie żyjące w naszych jelitach mają wpływ na nasze zachowanie, nastroje, a nawet osobowość. Szczególnie znaczenie ma w tym wypadku oś podwzgórze-przysadka-nadnercza, czyli układ nieustannej wymiany informacji wewnątrz mózgu, jak również pomiędzy mózgiem a gruczołami nadnerczy. To właśnie przy jej pomocy organizm reguluje swoje reakcje na stres, kieruje trawieniem, układem odpornościowym, a także naszym nastrojem i emocjami. Wiele substancji chemicznych regulujących nasze zachowanie przewija się właśnie przez ten układ, w dużej mierze zresztą wspólny dla wielu organizmów żyjących na Ziemi. Przypuszcza się, że jego zaburzenia odgrywają rolę w powstawaniu niektórych postaci depresji. Ponieważ przez układ pokarmowy przemieszczają się ogromne ilości pokarmu – obcej materii organicznej – zarazki i pasożyty mogą skorzystać z owego konia trojańskiego, by wniknąć do wnętrza organizmu. W rezultacie, właśnie w przewodzie pokarmowym zbiegają się zawiłe zależności pomiędzy układem odpornościowym, hormonalnym i neurowydzielniczym (za pomocą produkcji określonych substancji chemicznych, regulującym działanie układu nerwowego). Realizuje je m.in. wspomniana wcześniej oś podwzgórze-przysadka-nadnercza.

Nie od dziś wiadomo, że zakłócenia w komunikacji z naszymi niedostrzegalnymi towarzyszami mogą skutkować coraz bardziej rozpowszechnionymi chorobami autoimmunologicznymi, w których nasz własny układ odpornościowy zwraca się przeciwko komórkom swojego organizmu. Ostatnie odkrycia naukowców z kanadyjskiego McMaster University wskazują, że podobnie może mieć się sprawa z zaburzeniami zachowania. Badacze obserwowali proces uczenia się laboratoryjnych myszy w czasie pokonywania nieznanego im wcześniej labiryntu. Okazało się, że myszy, których organizmy zostały uprzednio wyjałowione z symbiotycznych bakterii zachowywały się inaczej. Wydawały się znacznie bardziej lękliwe i mniej chętne do eksplorowania labiryntu. Zmiany zaszły także na poziomie fizjologicznym. U myszy wystąpiło także rozregulowanie wydzielania BDNF**, substancji kluczowej dla rozwoju neuronów i tworzenia się pomiędzy nimi synaps. Niedostateczne ilość tej substancji obserwuje się czasami u ludzi dotkniętych wieloma rodzajami zaburzeń psychicznych, w tym również zaburzeniami wywołanymi chronicznym stresem. Inne badania pokazały, że podobne zasiedlenie mysich organizmów przez właściwe im szczepy bakterii powodowało odwrócenie się zmian w zachowaniu.

Interesujące zależności znaleźć można także w wypadku tzw. probiotyków. Zaobserwowano bowiem, że niektóre szczepy bakterii wchodzące w ich skład obniżają poziom lęku i stresu u badanych ludzi, co więcej, mają pozytywny wpływ na nastrój pacjentów dotkniętych zespołem jelita drażliwego, często związanego z zaburzeniami natury psychicznej. Mechanizm tego wpływu wciąż wymaga dokładniejszych badań, wydaje się jednak, że bakterie te redukują stany zapalne i poprawiają ogólne odżywienie organizmu. Istnieją dane wskazujące także, że niektóre typy bakterii zmniejszają produkcję hormonów stresu czy osłabiają biochemiczne procesy występujące u ludzi dotkniętych z depresją.

Czy to jeszcze ja, czy już pierwotniaki?


Bardzo ciekawy wpływ na zachowanie człowieka i innych zwierząt ma także toksoplazmoza, chorobapasożytnicza wywoływana obecnością pierwotniaka Toxoplasma gondii. Jego ostatecznym żywicielem są koty domowe, rozsiewające jaja pasożyta w odchodach. Jednym z najczęstszych nosicieli - małe dzieci bawiące się w piaskownicach dzielonych z poczciwymi dachowcami, które korzystają z nich jako kuwet. Sama choroba pojawia się jednak relatywnie rzadko. Jedną z podstawowych źródeł zakażenia u ludzi jest jedzenie niedogotowanego mięsa i kontakt z odchodami.

Pierwotniaki wywierają specyficzny wpływ na zachowanie nosiciela. Zainfekowane nimi gryzonie tracą wrodzony lęk i stają się beztroskie w obliczu kotów. W niektórych wypadkach, wydają się nawet być zainteresowane kontaktem z nimi. Dla gryzonia jest to oczywiste nieporozumienie, dla kota - i zawartych w ciele gryzonia pierwotniaków – doskonała okazja. Zjadając swoją ofiarę, koty wchłaniają oczywiście również pierwotniaka, który trafia w ten sposób do organizmu upragnionego ostatecznego żywiciela. Jest to o tyle istotne, że poza zmianami w zachowaniu, zarażony gryzoń wygląda na zdrowego i nie wzbudza podejrzeń, stanowiąc atrakcyjny kąsek dla drapieżnika. Na czym polega to zjawisko? Okazuje się, że szczególnie dużo cyst pierwotniaka można znaleźć wokół ciała migdałowatego nosiciela, fragmentu mózgu regulującego m.in. emocję strachu.

U ludzi sprawa ma się równie poważnie. Szczególnie dużo osób zakażonych toksoplazmozą znajduje się w populacji schizofreników. Wydaje się, że schizofrenia może być, przynajmniej w niektórych wypadkach, częściowo wywoływana przez zakażenie tymi pierwotniakami. Jednakże zdrowi nosiciele toxoplasma gondii również przejawiają pewne znaczące zmiany w zachowaniu. W badaniach przeprowadzonych w Czechach, okazało się, że mężczyźni mający w swoich organizmach pierwotniaka toksoplazmozy byli bardziej wycofani, mniej skłonni do innowacji, wolniejsi, bardziej metodyczni i lepiej zorganizowani. Częściej też powodowali wypadki drogowe, co może mieć związek z ich opóźnioną reakcją motoryczną. Być może jest to sposób w jaki, w zamierzchłej ewolucyjnej przeszłości pasożyt podsuwał swoje ludzkie ofiary polującym na nie wielkim kotom. Jeśli chodzi o kobiety, stawały się one natomiast bardziej otwarte, wylewne, ufne i mniej podejrzliwe. Czuły się mniej skrępowane, bardziej pewne siebie i usatysfakcjonowane, przejawiały też więcej inicjatywy, co wiązać się może z otwartością seksualną.

Na co dzień towarzyszą nam także znacznie większe organizmy. Jest bowiem niemała szansa, iż właśnie w tej chwili, na naszych rzęsach, skórze lub wewnątrz gruczołów łojowych przechadzają się maleńkie roztocza. Za dnia tkwią zagłębiony w skórze, wieczorem wyruszają na poszukiwania pożywienia - łoju, innych wydzielin gruczołów łojowych i złuszczonego naskórka. Maleńki (liczy sobie ledwie 0,1-0,4 mm) nużeniec ludzki to pasożytniczy roztocz bardzo rozpowszechniony pośród ludzkiej populacji. Według niektórych szacunków, niemal każdy dorosły może mieć na sobie kilka nużeńców, zwłaszcza na terenach wiejskich. Badanie przeprowadzone na kilkuset mieszkańcach Nowego Jorku pokazało, iż dzieci i młodzież mają go w ⅓, dorośli ½ a ludzie starsi ⅔ przypadków. Zwykle koegzystencja nużeńców z ludźmi przebiega stosunkowo bezproblemowo - zazwyczaj są one po prostu niegroźnymi komensalami i nie wywołują poważniejszych objawów chorobowych. Osłabienie organizmu wywołane np. przebytą chorobą, dużym wysiłkiem lub silnym stresem może spowodować, iż układ odpornościowy utraci kontrolę nad populacją nużeńców i pojawi się ich zbyt dużo. To zaburzenie równowagi nazywane jest demodekozą.

Dzikie życie w nas samych

Istnieją jednak całe rzesze znacznie bardziej groźnych pasożytów, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Do niedawna jeszcze nieliczni ludzie byli od nich wolni. Pasożyty stanowiły poważne zagrożenie dla zdrowia i życia całych populacji, odgrywając istotną rolę w doborze naturalnym. W niektórych rejonach świata wciąż są chlebem powszednim, co wydaje się nieprawdopodobne człowiekowi żyjącemu w zachodniej cywilizacji. Okazuje się również, że organizmy te mogły mieć ogromny wpływ na ewolucyjną historię naszego gatunku i kształt dzisiejszych ludzkich społeczeństw, a nawet uprawianej przez nas polityki.

Przez miliony lat nasi przodkowie koegzystowali z pasożytami, co przyczyniało się do nieustannego wyścigu zbrojeń. Z drugiej strony, z punktu widzenia organizmu, niekiedy bardziej opłacalne mogło być nie tyle całkowite pozbycie się pasożytów, a raczej utrzymywanie ich populacji w ryzach lub po prostu minimalizowanie wywoływanych przez nie strat. Tzw. hipoteza starych znajomych zakłada, że nasze układy odpornościowe, dostrajając swoją czułość, nauczyły się funkcjonować ze stałą obecnością sublokatorów i dostosowały się do środowiska jakie stwarzają wydzielane przez nie związki chemiczne, mające za zadanie osłabić czujność naszych przeciwciał. Porównanie szczurów laboratoryjnych (żyjących w sterylnych warunkach) i ich dzikich kuzynów, stanowiących rezerwuar pasożytów wewnętrznych i zewnętrznych, pokazało, że komórki śledziony tych pierwszych wykazują nadmierną aktywność, jeśli chodzi o reakcję odpornościową. Najprościej rzecz ujmując, ich układ odpornościowy, funkcjonując przy niskim poziomie stresu ze strony patogenów, nie ma nic lepszego do roboty i niejako z nudów atakuje komórki należące do własnego organizmu.

Być może nie inaczej jest z ludźmi. Rewolucja w higienie, jakiej jesteśmy świadkami właściwie od niedawna, zmieniła ową delikatną równowagę sił diametralnie, co zbiegło się ze znacznym wzrostem zachorowań na choroby autoimmunologiczne. Statystyki pokazują, że w niektórych krajach nawet 40% populacji cierpi z powodu jakiejś formy alergii. Jednym z proponowanych wyjaśnień tego faktu jest tzw. hipoteza higieny. Ponieważ nasz genom jest jeszcze niedojrzały a środowisko w jakim żyjemy, za sprawą naszej działalności, zmieniło się nie do poznania, nie jesteśmy przystosowani do warunków, w których przyszło nam żyć. Nie mamy już towarzyszy, wraz z którymi ewoluowaliśmy. Pojawiają się już jednak pomysły ponownego zasiedlania ludzkich organizmów towarzyszami, których pochopnie się pozbyliśmy. W wielu doświadczeniach w których ludzi i zwierzęta w kontrolowany sposób infekowano pasożytami (lub po prostu podawano wydzielane przez nie substancje), rzeczywiście zaobserwowano zmniejszenie objawów w przypadku cukrzycy typu I, zespołu jelita drażliwego, reakcji alergicznej na orzeszki ziemne czy artretyzmu. Spośród obserwowanych przez kilka lat pacjentów chorych na stwardnienie rozsiane, ci, którzy przypadkowo zasiedleni zostali przez pasożyty mieli mniej objawów. Prowadzi się dalsze badania nad podawaniem pacjentom starannie wyselekcjonowanych, bezpiecznych dla nich i dostosowanych do konkretnego przypadku pasożytów.

Obecność pasożytów w otoczeniu człowieka ma także zaskakujący wpływ na jego stosunek do świata. Przykładowo, brud i obiekty powszechnie uważane za odrażające – zwiastujące obecność patogenów – sprawiają, iż stajemy się bardziej rygorystyczni moralnie. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, zależność ta jest prawdziwa także na znacznie szerszą skalę.szerszą skalę. Im mniej sterylne środowisko, tym mniej ludzie gotowi są tolerować odmienne od własnych punkty widzenia w kwestiach stylu życia, obyczajowości i moralności. Wzrasta także nacisk, jaki kładą na zachowania mające na celu dobro ogółu. Rozpowszechnienie na świecie postaw liberalnych i konserwatywnych, powiązanych ze stopniem demokratyzacji danego społeczeństwa, okazuje się być w dużej mierze wynikiem rozpowszechnienia na danym terenie pasożytów i patogenów. Społeczności niechętne wobec odmienności i innowacji żyją najczęściej na obszarach obfitujących w tego typu zagrożenia dla zdrowia. W miarę poprawiania się warunków sanitarnych, ludzie pozwalają sobie na znacznie większą otwartość, tolerancję i indywidualizm. Niektórzy badacze łączą przemiany społeczne, takie jak rewolucja seksualna lat 60. czy zmiany w systemach wartości Europy Zachodniej, z poprawą ogólnej sytuacji zdrowotnej i sanitarnej, a tym samym z mniejszym kontaktem z patogenami w środowisku.

Nasi nieodłączni maleńcy towarzysze, obecni z nami od milionów lat, od zarania dziejów naszego gatunku niezauważalnie wpływają na nasze życie. Ich subtelne podszepty i wynikające z nich zależności wyraźnie pokazują, jak trudno jest wyznaczyć granicę pomiędzy człowiekiem, a resztą środowiska. Nasze myśli, poglądy i nastroje stanowią część zachodzącej nieustannie komunikacji między nami i miliardami mikroorganizmów, bez których nie bylibyśmy sobą. 



* W marcu 2010, w jaskini Denisova w Kraju Ałtajskim odkryto kości palca kobiety, prawdopodobnie należącej do nowego gatunku z rodzaju Homo.
** BDNF (ang. brain-derived neurotrophic factor)- mózgopochodny czynnika neurotropiczny

grafika:
CC-BY-NC Holly Gramazio
CC-BY-NC-SACenter for Image in Science and Art _ UL
CC-BY-NC-ND Kasi Metcalfe
CC-BY-ND Ryan

sobota, 7 lipca 2012

starość i radość

Problemy starzejącego się mózgu są jednocześnie większe i mniejsze, niż myśleliśmy. W jednym z badań, przeprowadzonym swego czasu na eksploatowanych do granic możliwości studentach pierwszego roku psychologii, 65% z nich uznało, że starsi ludzie w większości są „samotni i wyalienowani”, 38% zaś, że „kiedy ludzie się starzeją, na ogół stają zrzędliwi”. Przekonanie to jest też dość powszechne także w kulturze masowej, gdzie pełno jest zgryźliwych tetryków i starych pierdzieli, którzy zawadzają młodym i narzekają na wszystko.

ResearchBlogging.org Liczne badania pokazują, jednak że w wielu wypadkach deklarowany poziom szczęśliwości nawet wzrasta po sześćdziesiątce. Prawdopodobnie wynika to ze zmniejszonych oczekiwań w tym wieku, wynikających m.in. z pogodzenia się z życiem. Przeprowadzone niedawno badania wykazały nawet, że ludzie starsi są pod pewnymi względami szczęśliwsi niż studenci, uzyskując niższe wyniki w kwestionariuszach mierzących negatywne ruminacje - powracające i uporczywe rozmyślania o przykrych zdarzeniach. Powszechnie przypisywane ludziom starszym zaburzenia pamięci i objawy otępienia również są zaskakująco rzadkim zjawiskiem. Według danych amerykańskiego departamentu zdrowia, trzy czwarte osób po ukończeniu 85 lat nie ma poważnych problemów z pamięcią. Co więcej, część badań nad kreatywnością pokazuje, że w m.in. w literaturze i naukach historycznych największą sprawność osiąga się dopiero po pięćdziesiątym roku życia, lub nawet jeszcze później. Niesłusznie sądzi się, że ludzie w wieku podeszłym boją się śmierci bardziej niż młodsi – jest wręcz odwrotnie, jak, że akceptacja dla jej nieuchronności jest na tym etapie życia większa.

Nie oznacza to oczywiście, że funkcjonowanie osób starszych (zwłaszcza funkcjonowanie poznawcze) jest pozbawione niedogodności a starość to czysta przyjemność. Przykładowo, jedne z niedawnych badań pokazały, że utrwalanie nowych informacji może stawać się coraz trudniejsze wraz z wiekiem, ze względu na postępującą nieodwracalną degradację połączeń neuronalnych wiodących do hipokampu, ośrodka odpowiedzialnego m.in. za integrację wspomnień zapisanych w mózgu. W badaniach na muszkach owocowych (które dla genetyków stanowią odpowiednik studentów pierwszego roku psychologii) stwierdzono również, że, na skutek zmian neurodegeneracyjnych zachodzących w miarę wzrostu stażu życiowego, komórki nerwowe w większym stopniu stają się narażone na stres oksydacyjny, co skutkuje patologicznym wzrostem synaps. Współczesna wiedza o funkcjonowaniu układu nerwowego niejednokrotnie pozwala jednak na redukowanie wpływu wielu z negatywnych procesów zachodzących w starzejącym się mózgu. Najnowsze odkrycia przynoszą nam nierzadko dobre wiadomości – nawet w podeszłym wieku wciąż możemy wiele zrobić dla starzejącego się mózgu.

Oczywiście jest inaczej, niż nam się wydawało

Christian Jakobsen Drackenberg, Norwegia (1626-1772).
Niedawne badania, przeprowadzone przez skandynawskich badaczy, zburzyły dotychczasowe przekonanie o nieodwracalności wpływu wczesnych życiowych doświadczeń na struktury neuronalne mózgi ludzkiego. Innymi słowy, o ile do pewnego stopnia jak sobie pościelesz tak się wyśpisz, w dużej mierze jednak na dwoje babka wróżyła. Analiza historii życiowych osób w podeszłym wieku, zarówno dotkniętych objawami demencji, jak i funkcjonujących prawidłowo, pokazała, że czynnik wykształcenia i wykonywanego zawodu nie pozwalał przewidywać wystąpienia choroby ani jej nasilenia. Wymagająca praca zawodowa w niewielkim stopniu ograniczała jej wystąpienie a jej dobroczynny wpływ mijał ten po przejściu na emeryturę. Kluczowa okazała się w tym wypadku bieżąca aktywność danej osoby – zaangażowanie w życie społeczne, rozrywki intelektualne i stymulacja fizyczna były kluczowe dla funkcjonowania poznawczego. W sukurs tym wynikom idą badania przeprowadzone na szczurach w podeszłym wieku, którym przycięto wibrysy, ważne narządy zmysłowe i źródło wielu informacji o świecie dla tych laboratoryjnych pierwszoroczniaków z psychologii (gubię się już w tym żarcie). W dłuższej perspektywie czasowej zaowocowało to u nich zmianami w budowie aksonów we wzgórzu, fragmencie mózgu odpowiedzialnym między innymi za wstępną obróbkę i integrację danych płynących ze zmysłów. Pozwala to przypuszczać, że nawet w wieku podeszłym plastyczność mózgu jest bardzo duża a ilość bodźców płynących z otoczenia jest kluczowa w procesach zmian zachodzących na poziomie neuronalnym.

Gdyby okazało się to prawdą, byłoby to tym istotniejsze, że w świetle niedawnych badań na przyczynami pojawienia się choroby Alzheimera, prawdopodobnym wydaje się, że nie do końca rozumiemy mechanizm jej powstawania. W jednym z badań stwierdzono bowiem, że eksperymentalna terapia ukierunkowana na eliminowanie blaszek amyloidowych (obecnych w tkance mózgowej osób z Alzheimerem, wiązanych z jej genezą) odniosła skutek, w niewielkim stopniu powstrzymując jednak rozwój samej choroby. Pojawiają się przypuszczenia, że charakterystyczne zmiany neuroanatomiczne mogą być nie tyle powodem choroby Alzheimera, co skutkiem ubocznym działania mechanizmów naprawczych obecnych u posiadaczy określonego genu, w warunkach krótkiego życia naszych przodków, funkcjonującego prawidłowo. Wydaje się że mutacje te, odpowiadające za pożyteczne z punktu widzenia przystosowania cechy, nie miały jak zostać wyeliminowane z puli genowej w procesie doboru naturalnego. Geny mające efekty fenotypowe (dochodzące do głosu) dopiero w wieku, w którym raczej się już nie rozmnażamy, są nieistotne z punktu widzenia doboru naturalnego i nie ma presji selekcyjnej na pozbycie się ich. Skoro nasze potomstwo prawdopodobnie zdołało już odchować swoje dzieci, właściwie nie ma znaczenia, co stanie się z nami - my już swoje wygraliśmy.

Co można zrobić dla mózgu

Aktywność społeczna na świeżym powietrzu gwarantem
przyjemnego życia!
Profesor Vetualni w swojej książce Mózg: fascynacje, problemy, tajemnice wymienia trzy podstawowe sposoby na poprawianie funkcjonowania pamięci. Pierwszym z nich jest wspomaganie plastyczności neuronalnej. Terminem tym określa się zdolność mózgu do przebudowy sieci połączeń neuronalnych pod wpływem płynących z otoczenia bodźców. Pomaga w tym utrzymywanie zdrowego trybu życia - stosowanie diety przyjaznej układowi nerwowemu, jak również stała aktywność fizyczna, m.in. stymulująca wytwarzanie mózgopochodnego czynnika neurotropicznego (BDNF). Badania przeprowadzone na szczurach pokazały także, że niewielka dawka wysiłku fizycznego chroniła przed rozprzestrzenianiem się stanów zapalnych w mózgu, powstrzymując tym samym upośledzenie pamięci długotrwałej, będące niekiedy rezultatem infekcji bakteryjnej. Potencjalny konflikt interesów wymaga, bym przyznał się w tym momencie do miłości do biegania. Wyniki te zgodne są z bogatą literaturą dotyczącą pozytywnego wpływu umiarkowanej ilości aktywności fizycznej na funkcjonowanie poznawcze u ludzi, jak również z badaniami wskazującymi na zależność pomiędzy przebytymi chorobami a funkcjonowaniem poznawczym, co szczególnie wyraźne jest w wypadku zapalenia płuc. Mechanizmem stojącym za tą zależnością są prawdopodobnie komórki mikrogleju, szczególnie aktywne w wieku podeszłym, błyskawicznie reagujące na objawy infekcji i odpowiadające za spowolnienie wzrostu komórek nerwowych.

Interesujące wyniki w kwestii doraźnego poprawiania funkcjonowania poznawczego osób starszych za pomocą zmiany stylu życia otrzymano w kwestii wprowadzania do diety pokarmów bogatych w istotne składniki odżywcze. W przeprowadzonym na przestrzeni dwudziestu jeden lat badaniu obejmującym ponad 16 000 kobiet w wieku podeszłym, zaobserwowano wyraźny trend łączący spożycie owoców jagodowych (bogatych we flawonoidy) z opóźnieniem pogorszenia się funkcjonowania poznawczego. Jagody i borówki również uwielbiam, czego nie zamierzam ukrywać pisząc o ich znaczeniu w życzliwej mózgowi diecie.

Drugi opisywany przez Vetulaniego sposób to stały trening umysłowy, zapobiegający zachodzeniu zmian o charakterze neurodegeneracyjnym, połączony z okazjonalnym stosowaniem zabiegów mnemotechnicznych. O ile te drugie stanowią pomoc przede wszystkim doraźną i stosowanie ich możliwe jest nie tylko w wieku podeszłym, skuteczność treningu umysłowego jest ostatnio kwestionowana. Przykładowo, rygorystyczna metodologicznie, próba weryfikacji skuteczności gier mających w zamierzeniu poprawiać funkcjonowanie intelektualne nie wykazała efektu silniejszego niż placebo dla zadań innych niż zbliżone do wykonywanych podczas ćwiczeń. Efekty treningu nie przenosiły się na inne obszary funkcjonowania poznawczego. Polecam tę informację wszystkim zwolennikom obowiązkowej nauki gry w szachy w szkołach, mającej w zamierzeniu rozwijać je intelektualnie. Innym nowatorskim rozwiązaniem mający w zamierzeniu pomóc w funkcjonowaniu poznawczym osób starszych jest wykorzystanie do tego celu gier wideo. Proponuje się niekiedy stosowanie ich jako skutecznej metody modyfikacji zachowania, motywującej do dbania o siebie i większej samowystarczalności w kwestii sprawowania kontroli nad swoim zdrowiem. Badacze wskazują także na możliwość interakcji społecznych (choćby wirtualnych) i przełamanie codziennej rutyny, jako kluczowe czynniki świadczące na korzyść tej metody.

Trzecim, najbardziej kontrowersyjnym, sposobem jest „stosowanie substancji chemicznych ułatwiających tworzenie śladów pamięciowych”. Profesor Vetualni opisuje ten sposób jako najmniej korzystny dla zdrowia, jednocześnie jednak, najłatwiejszy w stosowaniu i dający najszybsze wyniki. Skutkuje to rosnącą popularnością tego typu środków i zwiększonym na nie zapotrzebowaniem, na co odpowiedź stanowi m.in. zwiększenie ich nielegalnego obrotu. Omówienie tej kwestii wykracza jednak poza zamierzone ramy artykułu.

Kiedy się psuje, to już wszystko

Wskazówek pozwalających na rozumienie istoty procesu zmian w funkcjach psychicznych w okresie starości dostarczają jeszcze tegoroczne wyniki badań neuronaukowców. Wygląda na to, że zmiany w gęstości połączeń istoty białej (a nie cechy jakiegokolwiek pojedynczego obszaru) pozwalają przewidywać pogarszanie się funkcjonowania intelektualnego w okresie starości. W tym modelu, za ogólną wydolność intelektualną odpowiadać może ogólna szybkość przetwarzania informacji wewnątrz sieci neuronalnej, wynikająca z jej "infrastruktury".

Badacze próbujący rozebrać na części pierwsze mechanizmy stojące za naszym intelektem proponują model, w którym poszczególne zdolności poznawcze tworzą strukturę hierarchiczną. Na samym dole znajdują się najbardziej specyficzne zdolności, odpowiadające poszczególnym zadaniom w testach, takie jak zdolność zapamiętywania słów czy zdolność zapamiętywania historii. Środkowy poziom tworzy szersza kategoria zdolności poznawczych, takich jak rozumowanie, pamięć, szybkość zauważania zmian. Najwyższy poziom odpowiadałby w przybliżeniu czynnikowi g, czyli ogólnej inteligencji. Analiza wyników uzyskanych w 16 testach przez 1490 zdrowych osób w wieku 18-89 wykazała, że o ile z biegiem czasu zmieniają się wyniki w poszczególnych testach (odpowiadających najniższemu poziomowi), to zmiany te zachodzą w ramach pewnego wzorca.

Reasumując

Mówi się, że dobre zakończenie jest bardzo ważne. Tym razem chodziło mi przede wszystkim o to, że, mimo, iż nasze mózgi za nic mają ustawienia fabryczne i okres gwarancji, dbając o nie przez całe życie, możemy spłatać figla ewolucji. Co więcej, dokonać tego możemy w bardzo przyjemny sposób. Małymi kroczkami przybliżamy się tym samym do momentu, kiedy na dudka wystrychniemy także śmierć. Postęp w dziedzinie rozumienia procesów starzenia wydaje się niekiedy tak duży, że oszczędności na starość stają się śmiesznie małe. I dobrze. Jest jeszcze wiele do zrobienia na świecie.


Grafika:
CC-BY-NC-SAPete Lewis
Johan Rudolph Thiele - grafika w domenie publicznej
CC-BYDeutsche Fotothek
CC-BY-NC Dirk Dallas

Literatura:
Barrientos, R. M., Frank, M. G., Crysdale, N. Y., Chapman, T. R., Ahrendsen, J. T., Day, H. E., Campeau, S., Watkins, L. R., Patterson, S. L., & Maier, S. F. (2011). Little exercise, big effects: reversing aging and infection-induced memory deficits, and underlying processes. The Journal of neuroscience : the official journal of the Society for Neuroscience, 31 (32), 11578-86 PMID: 21832188
Brüne, M. (2010). Textbook of Evolutionary Psychiatry: The Origins of Psychopathology. Nowy Jork: Oxford University Press.
Cheng, Y., Wu, W., Feng, W., Wang, J., Chen, Y., Shen, Y., Li, Q., Zhang, X., & Li, C. (2012). The effects of multi-domain versus single-domain cognitive training in non-demented older people: a randomized controlled trial. BMC medicine, 10 PMID: 22453114
Devore, E. E., Kang, J. H., Breteler, M. M., & Grodstein, F. (2012). Dietary intakes of berries and flavonoids in relation to cognitive decline. Annals of neurology PMID: 22535616
Glass, D. J., & Arnold, S. E. (2012). Some evolutionary perspectives on Alzheimer's disease pathogenesis and pathology. Alzheimer's & dementia : the journal of the Alzheimer's Association, 8 (4), 343-51 PMID: 22137143
Lilienfeld, S. O., Lynn, S. J., Ruscio, J., Beyerstein, B. L. (2011). 50 wielkich mitów psychologii popularnej. Warszawa: Wydawnictwo CIS.
Milton, V. J., Jarrett, H. E., Gowers, K., Chalak, S., Briggs, L., Robinson, I. M., & Sweeney, S. T. (2011). Oxidative stress induces overgrowth of the Drosophila neuromuscular junction. Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, 108 (42), 17521-6 PMID: 21987827
Nyberg, L., Lövdén, M., Riklund, K., Lindenberger, U., & Bäckman, L. (2012). Memory aging and brain maintenance Trends in cognitive sciences, 16 (5), 292-305 DOI: 10.1016/j.tics.2012.04.005
Oberlaender, M., Ramirez, A., & Bruno, R. M. (2012). Sensory Experience Restructures Thalamocortical Axons during Adulthood. Neuron, 74 (4), 648-55 PMID: 22632723
Penke, L., Maniega, S. M., Bastin, M. E., Valdés Hernández, M. C., Murray, C., Royle, N. A., Starr, J. M., Wardlaw, J. M., & Deary, I. J. (2012). Brain white matter tract integrity as a neural foundation for general intelligence. Molecular psychiatry PMID: 22614288
Redick, T. S. (2012). No Evidence of Intelligence Improvement After Working Memory Training: A Randomized, Placebo-Controlled Study Journal of Experimental Psychology: General. DOI: 10.1037/a0029082.supp
Salthouse, T. A. (2012). Does the Level at Which Cognitive Change Occurs Change With Age? Psychological Science, 23 (1), 18-23 DOI: 10.1177/0956797611421615
Stefan, S. (2012). Rumination and Age: Some Things Get Better Journal of Aging Research, 2 (2), 188-210 DOI: 10.1155/2012/267327
Unai, D.-O., David, F., Henk, H. N., i Myrto-Maria, R. (2012). What Is the Key for Older People to Show Interest in Playing Digital Learning Games? Initial Qualitative Findings from the LEAGE Project on a Multicultural European Sample. Games for Health Journal 1(2). s. 115-123.
Vetulani, J. (2011). Mózg: fascynacje, problemy, tajemnice. Kraków: Wydawnictwo Homini.
Yassa, M. A., Mattfeld, A. T., Stark, S. M., & Stark, C. E. (2011). Age-related memory deficits linked to circuit-specific disruptions in the hippocampus. Proceedings of the National Academy of Sciences of the United States of America, 108 (21), 8873-8 PMID: 21555581

poniedziałek, 2 lipca 2012

walka natury z kulturą


Tą książką można zapewnić sobie
moją dozgonną wdzięczność
17 cm śluzu i radości.





Innymi słowy wakacje i długo odkładany powrót do pisania. W kopiach roboczych m.in.: długo męczony artykuł o behawioralnym układzie odpornościowym, trochę psychologii ewolucyjnej w jej najradośniejszym wydaniu i psychologia poglądów politycznych. Czyli wszystko to, do czego mieliście okazję przywyknąć i pewnie jeszcze trochę.

Ale póki co, czekam na powrót zasilacza od laptopa, który to zasilacz... zostawiłem w akademiku.

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

przybysze z Wegetara

ResearchBlogging.org
O ile na potrzeby piśmiennictwa na temat zdrowia fizycznego osób rezygnujących z jedzenia mięsa wycięto niejeden las, o tyle znacznie mniej zbadano wątek zdrowia psychicznego wegetarian i wegan. Niedawny humbug w postaci internetowego żartu, który zaczął żyć własnym życiem, doskonale podsycił temat, sugerując, że wegetarianie mogą być chorzy psychicznie. Innymi słowy, że ich wybór dietetyczny jest rezultatem jakiegoś zaburzenia. Póki co, nic na to nie wskazuje. Co jednak z ich zdrowiem psychicznym? Czy różni się od reszty populacji?

Faktem jest, iż pewne składniki odżywcze, obecne w naszej diecie np. za pomocą ryb, trudno jest uzyskać w inny sposób. Należą do nich między innymi wielonienasycone kwasy tłuszczowe ω-3, odgrywające bardzo istotną rolę w regulacji funkcjonowania mózgu i wpływając na poziomy niektórych neuroprzekaźników. Niedobory niektórych z nich wiązane są np. z depresją i chorobą Alzheimera, co stwierdzono na przykładzie diet ludzi wszystkożernych.

W celu sprawdzenia tej zależności na populacji wegetarian, przepadano 60 jaroszy i 78 wszystkożernych Adwentystów Dnia Siódmego. Wybrano ich ze względu na to, iż jako wspólnota wiodą w miarę jednakowy styl życia, co jest marzeniem każdego badacza, jako, że minimalizuje wpływ czynników zakłócających na badanie. Badanych zapytano o ich nawyki żywieniowe i poproszono o wypełnienie kwestionariuszy mierzących objawy niepokoju i stanów depresyjnych, jak również po prostu nastroje. Jak nietrudno się domyśleć, wegetarianie spożywali mniejsze ilości kwasów omega-3. Analiza zależności pomiędzy ich spożyciem a nastrojem pokazała, że wegetarianie wykazywali średnio mniejsze natężenie objawów depresji i niepokoju. Innymi słowy, mieli średnio lepszy nastrój (Beezhold i in., 2010).

Nie wszystkie wyniki są jednak tak pocieszające dla wegetarian. Co na przykład z wpływem owych legendarnych niedoborów żelaza w diecie? Jest to o tyle istotne, że dawki żelaza mniejsze niż zalecane są dość powszechne w całej populacji, zwłaszcza wśród kobiet, szczególnie tych zażywających tabletki antykoncepcyjne (w jednym z badań w Hiszpanii dotyczyły np. 98% ogółu kobiet), także wśród osób na diecie i wegetarian. Istnieją przesłanki wskazujące na wpływ niedoborów żelaza na obniżony nastrój i doświadczanie apatii. (Benton i in., 2007) Jednakże, w jednym z badań, 297 młodych dorosłych przebadano pod kątem poziomu żelaza w ich organizmie jak również, za pomocą kwestionariusza, w kwestii zdrowia psychicznego. Jedyną grupą u której zaobserwowano pogorszone funkcjonowanie psychiczne były kobiety zażywające doustne środki antykoncepcyjne. Takich zależności nie stwierdzono w reszcie populacji. W innych badaniach zaobserwowano jednak wpływ niedoborów żelaza na funkcjonowanie intelektualne, mierzone m.in. standardowymi testami inteligencji Wechslera. Pacjenci z niedoborami tego pierwiastka osiągali istotnie niższe wyniki na testach mierzących kompetencje poznawcze. Po kuracji suplementami diety, ich wyniki osiągnęły poprawę. Należy pamiętać, że niedobory te mogą wynikać z diety wegetariańskiej, ale nie są jej nieodłączną częścią. (Khedr i in., 2007)

Nie jest to jednak koniec tematu nastrojów. Dieta w oczywisty sposób nie jest jedynym czynnikiem decydującym o naszym samopoczuciu. Na jakość naszego funkcjonowania psychicznego składa się także sposób, jakim widzimy świat - na ile jest on dla nas miejscem przyjaznym, a na ile wrogim i nieprzyjemnym. W tej kwestii, wegetarianie mogą różnić się od większości dietetycznej. W przeprowadzonym w Skandynawii badaniu, kobiety ograniczające jedzenie mięsa lub eliminujące je ze swojej diety miały niższą samoocenę i więcej przejawów nastroju depresyjnego niż reszta populacji. Niżej oceniały też świat i ludzi w kwestii życzliwości. Wykazywały także niższe poczucie kontroli nad własnym życiem. Choć stoi to w sprzeczności z wynikami wspomnianymi na początku artykułu, nie wydaje się to zaskoczeniem w kontekście tego, że jarosze stanowią grupę w dużej mierze mniejszościową. (Lindeman, 2002)

Podobne wyniki zaobserwowano także na dużej próbie australijskich kobiet (22-27 lat). Z 9113 przebadanych uczestniczek, 10% stanowiły semiwegetarianki (rezygnujące z czerwonego mięsa), 3% wegetarianki. Zaobserwowano u nich potencjalne wskaźniki lepszego zdrowia fizycznego - więcej ćwiczyły i miały niższe BMI. Jednocześnie, 21-22% tej grupy donosiło o symptomach nastrojów depresyjnych (w porównaniu z 15% reszty populacji). Wybory dietetyczne szły w tej próbie w parze z niedoborami żelaza (ale i wiązanym z tymi niedoborami zażywaniem pigułek antykoncepcyjnych, częstszym u wegetarianek) (Baines i in., 2007).

Kolejnym wątkiem powracających w dyskusjach na temat zdrowia psychicznego wegetarian jest kwestia częstszego niż wynikałoby to z przypadku współwystępowania diety wegetariańskiej i zaburzeń odżywiania. W dużym badaniu (N=2115) okazało się, że osoby deklarujące wegetarianizm częściej doświadczały epizodów impulsywnego objadania się (w wypadku dorosłych i nastolatków), byli wegetarianie częściej donosili zaś o niezdrowych sposobach na kontrolowanie wagi (towarzyszących zaburzeniom odżywiania). Jednocześnie, te same adania wykazały też, że wegetarianie rzadziej bywali otyli, mają zdrowsze nawyki i rzadziej sięgają po używki. (Robinson-O'Brien, 2009). Kluczowym dla zrozumienia tego zjawiska może być fakt, że znacznie częściej ma miejsce sytuacja w której pojawienie się zaburzeń odżywiania poprzedza rezygnację z jedzenia mięsa. Można przypuszczać, że deklaracja przejścia na wegetarianizm może być jednym ze sposobów, w jaki nastolatki ukrywają niezdrową zmianę diety przed rodzicami.

To co rzuca się w oczy, to to, że ewentualne dolegliwości natury psychicznej pojawiające się u wegetarian, wiążą się najczęściej z niedoborami niektórych składników pokarmowych. O ile źle rozplanowana dieta wegetariańska może sprzyjać pewnym niedoborom (zwłaszcza żelaza), o tyle dotyczy to także źle rozplanowanej diety zakładającej konsumpcję martwych zwierząt.

Trzeba też oczywiście zaznaczyć, że czym innym są ewentualne problemy dotyczące zdrowia psychicznego, które mogą być rezultatem nawyków żywieniowych a kwestią odrębną, nawyki żywieniowe wynikające z problemów psychicznych. O ile wegetarianizm i pogorszone zdrowie psychiczne mogą (ale nie muszą) czasem iść w parze (choć trzeba pamiętać o tym, że większość osób cierpiących na zaburzenia psychiczne z powodu diety to osoby wszystkożerne, przez niewielką liczbę wegetarian), o tyle nic nie wskazuje na to, by druga sytuacja była prawdziwa.


Autor informuje, iż choć dołożył wszelkich starań, by pozostać w tej kwestii obiektywnym, sam jest laktoowowegetarianinem. Chciałby też podkreślić, że pomimo pozostawania na takiej diecie od blisko roku, poziom żelaza w jego organizmie (od niedawna suplementowany) pozwala na regularne honorowe oddawanie krwi.


Grafika:
CC-BYBinaryApe
CC-BY-NC-ND designwallah
CC-BY-NC-SADaniel*1977

Źródło:
Beezhold BL, Johnston CS, & Daigle DR (2010). Vegetarian diets are associated with healthy mood states: a cross-sectional study in seventh day adventist adults. Nutrition journal, 9 PMID: 20515497
Artykuł dostępny w ramach Open Access; CC-BYBioMed Central Ltd
Benton, D., & Donohoe, R. (2007). The effects of nutrients on mood Public Health Nutrition, 2 (3a) DOI: 10.1017/S1368980099000555
Baines, S., Powers, J., & Brown, W. (2007). How does the health and well-being of young Australian vegetarian and semi-vegetarian women compare with non-vegetarians? Public Health Nutrition, 10 (05) DOI: 10.1017/S1368980007217938
Khedr E, Hamed SA, Elbeih E, El-Shereef H, Ahmad Y, & Ahmed S (2008). Iron states and cognitive abilities in young adults: neuropsychological and neurophysiological assessment. European archives of psychiatry and clinical neuroscience, 258 (8), 489-96 PMID: 18574611
Lindeman, M. (2002). The state of mind of vegetarians: Psychological well-being or distress? Ecology of Food and Nutrition, 41 (1), 75-86 DOI: 10.1080/03670240212533
Artykuł dostępny w internecie.
Robinson-O'Brien, R., Perry, C., Wall, M., Story, M., & Neumark-Sztainer, D. (2009). Adolescent and Young Adult Vegetarianism: Better Dietary Intake and Weight Outcomes but Increased Risk of Disordered Eating Behaviors Journal of the American Dietetic Association, 109 (4), 648-655 DOI: 10.1016/j.jada.2008.12.014